czwartek, 14 kwietnia 2011

strach.

Myślę o strachu. Zastanawiam co jest pierwsze. Myśl o strachu, czy sam strach. Zwykło się mówić, że warto jest najpierw pomyśleć nim się coś powie. W gruncie rzeczy ma to dla mnie coraz mniejszy sens. Wydaje mi się, nie nazbyt bezczelne moje wydawanie się mam nadzieję, że jednak to myśl zdaje się być inicjatorem strachu. Myśl, której sobie nie uświadamiamy. To jedne z najgorszych i bolesnych aktów ludzkiego jestestwa. Brak uświadomienia sobie pewnych prawd o sobie. Ile wygodniejsze byłoby sterowanie tym co w nas powstaje i wywlekanie tego ku świadomości. Tacy bylibyśmy samoświadomi. Dziś decyduje –strach dla mnie nie istnieje, nie ma go i go nie czuje. A jak mi się znudzi to jutro o nim pomyśle i będę siedziała pod łóżkiem i obsrywała gacie z przerażenia.

Z drugiej strony, byłoby to cholernie męczące, do utraty tchu. Nic tylko 24 godziny na dobę rozważać pojawienie się bądź nie pojawienie myśli w głowie człowieka. Tak musieć jeszcze to wszystko ogarnąć, mało mamy to ogarnięcia? Nawet nasza prosta fizjologia w ciągłym kołowrotku za i przeciw. Pierwotne instynkty poddane dogłębnej analizie. Zwykłe oddawanie moczu, czy zaspokajanie głodu. Głowa, maszyna do mielenia codziennego mięsa. Prawdziwa jatka. A jednak potrafimy coś odciągać w czasie gdy włączymy w to odrobinę dobrej woli. Seks, posiłki może podobno całkiem z tego zrezygnować. Gorzej już z kontrolowaniem wydalania, prędzej czy później przyciśnie i żadne prośby wysyłane z mózgu nie pomogą. Ścieknie po nogawce i już.

Tak czy owak zawsze można próbować zaciskać się w sobie i kontrolować co się da. Oczywiście zazwyczaj jeśli już się kontrolować to unikać negatywnych aspektów życia. Nie zapominajmy jednak o psychosomatycznych masochistach starających się pomanipulować samymi sobą w celu rozbudzenia w sobie poczucia strachu. Dążenie do odczuwania bólu rozdzierającego wnętrze jest silniejsze niż instynkt samozachowawczy, który tak silnie działa u zwierząt. Niby człowieka do zwierząt można zaliczyć, ale ten instynkt samozachowawczy nie jest już tak ewidentnie aktywny. A może to tylko takie pierdolenie. W chwilach grozy nie jeden sprzeda swojego bliskiego, by ocalić swoją dupę. Jak to nie instynkt samozachowawczy, to co?

Denerwuje mnie w sobie wiele nieistotnych rzeczy, ale dygresje i niekontrolowana zdolność do oddalania się od tematu, to chyba irytuje mnie, bo zaraża mnie irytacja moimi ucieczkami w reakcjach słuchaczy. A to zdanie jest już kompletnie zagmatwane. Chciałabym coś mądrego dodać na koniec, ale strach przed jeszcze gorszych udupieniem mnie przerasta. Po prostu uderzę głową o ścianę i powiem sobie, nie wiem co to strach i pozbieram zęby z podłogi i pójdę robić coś konstruktywnego.