czwartek, 16 sierpnia 2012

Egoistycznie o zbieractwie.

O ego kulawym.

Chcę tego, tego i tamtego, i tam, i tu, najlepiej i teraz. A i chce jeszczej więcej ,choć trochę więcej siebie , tak ze dwie garści. Szczyptę spod paznokcia i kłos z włosów wiatru i jeszcze trochę spod powiek tych, którzy cieszyli mną swoje oczy. I z rosy ze żdźbła trawy, co niewdzięcznie zdeptałam, przepraszam to gdy uciekałam. I sól poproszę, preparat łzy, mojego nieszczęsnego istnienia, mojego cierpienia wilgotny dowód. I linie papilarną, co ją zgubiłam latem na plaży, gdzieś na opuszczonej ślimaka muszli.

Gdybym też mogła, to odbicia kargulczych dłoni i stóp, idelanie nieperfekcyjnie skrojonych, z tych wszystoch szklanych butelek w moim salonie, co moim nie jest, lecz pożyczonym. Twarz też wydrapcie z wacików, umywalek, wanien, dłoni, szyb domów i samochodów, zwłaszcza z pociągów pośpiesznie spóżnionych o 210 minut, też chcę, szczególnie potrzebuję. I każde wgniecenie, odcisk kolana, łokcia, łopatki, obojczyka, nosa i uszu z kanap, dywanów, trawników, foteli i ciał waszych- Eminencjo , zwracam się z uprzejmą prośbą o zwrot. O i z brzegów szklanek ,kieliszków, talerzy, i z policzków i z ust chce smak i kolor, i nawet szorstkie popękanie swoich ust, to wklęśnięcie, zatrzymanie, no wiecie przecież- okoliczności i sytuacje.

Jestem chora i zmęczona i nie chce się z nimi z wami drażnic, i przepychać o każdy kawałek siebie, o każdą milisekundę życia ,w której byłam ogólnie dostępna. Nie jestem, nie w tym sensie chytra. Tylko potwornie wyczerpana tym ciągłym przebieraniem prawd o mnie w bezmiarze studni bzdur. Wydaję mi się to takie syzyfowe, takie wybłocone, wytaplane w gównie. Jestem cała wygnieciona, porozszczepiana , i chociaż tęcza jest światła rozszczepieniem, to to moje mi się nie podoba i dusi,jeszcze dogryza na głos.

Niech oddadzą Ci co mają, co sobie wzięli, uszczknęli chcący nie niechcący. Niech przestaną Ci co zaczęli pożyczać. Na chwilę, potem otrząsnę się z siebie i znowu będę bardziej zwyczajna i przysiadalna, nawet z dystansem. Tylko się wyprasuję i wypiorę, i poukładam, jeszcze nie wiem w której kolejności.

 Lecz jest coś czego wcale ale to wcale od Nich -od Was nie powinnam chcieć, cały ten śmietnik, co śmierdzi i obrzydza po trzykroć i zabija dziewięciokrotnie. Tego co macie na swoich językach, co z myśli swoich o mnie wyszarpujecie w złości, w podłości, w wzniosłości, w niewiedzy, domyślaniu i mniemaniu. Ropne, bolesne i pełne żółci. Nie powinnam chcieć. Rzygają mną na wszystkie strony świata i wskakuję na kolejne poziomy rozlazłości i nie bywam apetyczna.
To wszystko, to ja się " staram" mieć głęboko w dupie i dupą się do tego wystawiać, ale jak wszystko zbieram, to wszystko do rozrachunku i rozgrzeszenia. A jak dorosnę to się z tym porządnie zmierzę, tak bez ściem i mechanizmów obronnych. Na tip top. I jeszcze Im przeklętym legendo-twórcom, złośliwcom i smokom pokażę. Nie dupę, choć w nurcie dupy to było ,ale odwagę , opanowanie i równowagę.

 Jeszcze tylko dziś i może jutr kilka popatrzę, odkurzę  i generalnie w efekcie końcowym tu gdzie trzeba, to się otworzę, a tam gdzie niechętnie to zamknę i jeszcze zaszczepię, na te wszystkie wirusy językopochodne. Amen.