poniedziałek, 11 lutego 2013

zgon tymczasowy.


Mówiliście ,że takie rzeczy się nie zdarzają. Wszystko to ściema i fabuła kiepskich filmów, tudzież do urzygu poprzecieranych, sczytanych stron literatury wysokiej. Literatury wzniosłej, pięknej, jak to  woli. Ja nie wolę. Chociaż… Dorośnij dziewczyno! Żal nam Ciebie- woła tłum racjonalistów, a moje szkiełko popękało w kilku miejscach.                                                                                                                                               
A tu psikus, a tu taka katastrofa, mentalna zagłada. Dzisiaj umierałam za miliony. Dzisiaj iskra boża , łaska pańska we własnej osobie, jeśli łaska ma osobę-pokrzepiała me serce i dodawała animuszu w sytuacji nadciągającego kresu państwa polskiego ,a może i świata? Dobrze już nie pamiętam.  Abra kadabra, teatralnie opadło ciało, a tłum na ustach miał już tylko jedno imię. Ponad ciało uniósł się kurz, jak po westernowskiej akcji, a dookoła słychać było płacz i pokasływanie ( gdzieniegdzie) -to alergicy.  To była krótka historia o tym jak umierałam , a potem jak w każdej piorunująco ambitnej produkcji, obudziłam się.

Siedział w tym samym miejscu, czas postarzał mnie o godzinę, a on tak zwyczajnie siedział. Czy Ty kurwa wiesz co ja robiłam?- chciałam się zapytać z dziecięcą naiwnością i rozczarowaniem, że w sumie, zasadniczo ma to w dupie. Głuptas.                                                                                                                                        Abra kadabra , policzek, pobudka!- wypadałoby przeczytać to z wykrzyknikiem. Klawiatura wystukuje marsz pogrzebowy a ja przebierając nogami naginam tam gdzie nawet król piechotą chodzi. Co Pani zrobi, w pierwszej chwili po śmierci- pójdę się odlać. Za dużo wrażeń jak na 60 minut.

Moja twarz nie zdobi pierwszych stron gazet, przecież nie jestem abdykujących papieżem, ja tylko krew ostatnią wylewałam za szarówę za oknem. Za całe to gówno co się wyłania spod śniegu, takie nasze przedwiośnie i przebiśniegi.  Bęc.

Trochę mi wstyd, skądś się we mnie taki cud surrealistyczny stworzył. Zbawca, wybraniec, bohater. Za dużo oglądam?Ktoś przecież mi te bajki upychał jak żwir zza stodoły w kieszenie. Sama sobie tego nie zrobiłam. Ktoś musiał zacząć zdanie od wielkiej litery. Długie, niepoprawne stylistycznie, z błędami ortograficznymi. Pokreślone niedorzecznie i bez kropki na końcu. Zresztą wszystko to jest pisane ołówkiem, grafit zawsze można ścierać i pisać od początku, przekłamując prawdę. Na koniec i tak to wszystko bezczelnie znika i  ktoś spisuje jakieś pierdoły na naszej karcie. Zgon godzina 4.15. Potem to już  tylko recycling. Przecież to się wie. Każdy chce być trendy. Recyclig i nareszcie pewnie treści trafiają tam gdzie się nadają, do dupy.