niedziela, 10 października 2010

Krótkosłowie na dobranoc.

Konkluzja na dziś. Wszystko zaczęło się od chwili, w której pomyślałam ,że myślę. Wiem jak to brzmi, nie trzeba marszczyć brwi. Myślę, a to proces nieskończenie trwający i obezwładniający. Najgorsza jest siostra myśli, analiza. Pomyślę, wypowiem, aż wreszcie zanalizuje głośną myśl. Siostry kłótliwe, do porozumienia dojść nie mogą i jedna drugiej świnie podkłada. W tym cały tkwi szkopuł.

Powiedzmy,że w ramach poszukiwania złotego środka ,za nim coś powiem ,myślę dwa razy, jeszcze dwa, i jeszcze kilka. Potęgi potęg procesów "myślo(od)siewczych". Przekładam, układam ,porządkuje i zakładam, że coś chcąc nie chcąc i tak pójdzie nie tak.

Czekam na ofertę wzięcia w dzierżawę moich połączeń synaptycznych. Możesz przyjść, dotknąć, uszczypnąć, opukać z czterech stron i wziąć na trochę do domu. Nakarmić, napoić, rozsupłać, poskromić.

Gdy już stanie się nieuniknione. Ktoś bezlitośnie na smyczy i w kagańcu myśli moje siłą za sobą pociągnie. Przez chwile głupio popatrzę przed siebie leniwym wzrokiem, naskrobię coś patykiem po czarnej ziemi ( nawet nie będę wiedziała co), zapluję- tak trzy razy przez lewe ramię i trzy razy na mrówkę, niech ma gorzej. W końcu ja też nie umiem pływać.
Chyba odpocznę.

1 komentarz: