piątek, 29 października 2010

Archiwum 4.

Odkąd pamiętam,

nie zwracamy się do siebie po imieniu,

wyszliśmy już z wprawy.

Nie wypowiadamy

farbowanych słów, koloryzowanych myśli.



Raz na ćwierć kresu

wymieniamy się ze sobą dłońmi.

Dotykając nimi

wyobrażamy sobie miłość.

Preparaty z tchnień nakładając na wargi.



U końca drogi

odwrócimy się do siebie plecami.

Każdy w swoją stronę.

Droga powrotna

bez bagażu ciasnych wspomnień, bez pożegnania.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz