Odkąd pamiętam,
nie zwracamy się do siebie po imieniu,
wyszliśmy już z wprawy.
Nie wypowiadamy
farbowanych słów, koloryzowanych myśli.
Raz na ćwierć kresu
wymieniamy się ze sobą dłońmi.
Dotykając nimi
wyobrażamy sobie miłość.
Preparaty z tchnień nakładając na wargi.
U końca drogi
odwrócimy się do siebie plecami.
Każdy w swoją stronę.
Droga powrotna
bez bagażu ciasnych wspomnień, bez pożegnania.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz